Zakończyliśmy z przytupem nasze letnie warsztaty językowe American Camp.
Przez cztery dni przygotowywaliśmy się do wizyty w miejscu, które jest amerykańskie od podłogi do sufitu. Czy przeglądając zdjęcia, czujecie jak byście byli z nami w Stanach?
O to chodziło – my też tak trochę się czuliśmy.
W piątek wybraliśmy się do konsulatu USA w Krakowie. Ale najpierw był challenge dla wszystkich uczestników. Mieli za zadanie znaleźć jak najwięcej rzeczy, miejsc, które mówiły o Ameryce. Ile tego było! Zdjęć mamy kilkadziesiąt! Kraków poznawany z innej strony.
Drugim celem naszej podróży była amerykańska restauracja Jeff’s. Nasi uczestnicy byli wniebowzięci! Wszystko tam jest związane ze Stanami – od wiadomości w TV po menu, ściany i lampy. Nasze warsztaty były w pełni amerykańskie również smakowo. Każdy – w języku angielskim – zamawiał pancakes z syropem klonowym. Do tego przepyszna lemoniada. Ach! Amerykę czuć było wszędzie!
Radości naszej nie było końca. Po drodze jeszcze ją potęgowaliśmy, bo w towarzystwie naszego native speakera Rafael Rua-Boron nie można się nudzić! Gejzery Yellowstone – w miejscu fontann, kolej międzystanowa w galerii handlowej, musztra niczym z West Point w drodze między jedną atrakcją a drugą.
Te warsztaty są dowodem na to, że z niczego można zrobić coś wielkiego. Jedyne co nas ogranicza to nasza własna wyobraźnia. A dzieciaki na naszym American Camp pozwalały na kreatywność Ewa Adamus i Rafaela. Dziękujemy Wam: Olu, Maju, Martynko, Basiu, Mileno i Antku za Wasze zaufanie, że dowieziemy Was bezpiecznie i radośnie do USA i że mogliśmy spełnić choć trochę Wasze marzenia. Pamiętajcie – cytując słowa Walta Disneya – jeśli potrafisz o czymś marzyć, potrafisz tego dokonać. Wspaniałej reszty wakacji!